Paulina już niedługo wraca do pracy przy nowej edycji Tańca z gwiazdami, dlatego cieszy się obecnością rodziny póki może. Zapewne będą jej towarzyszyć za kulisami, ale jednak czas spędzony razem w domowym zaciszu to co innego. Bardzo lubimy oglądać zdjęcia tej wesołej trójki.
Rodzinna sesja zdjęciowa w plenerze to Wasza wspólna, mała przygoda, po której zostanie Wam piękna pamiątka w postaci profesjonalnych zdjęć rodzinnych. Pozwala uwiecznić na fotografiach to, co nienamacalne — uczucia, które Was łączą, emocje i czułości. Przed spotkaniem z fotografem rodzinnym warto sprawdzić, jak przygotować się do sesji rodzinnej. Mam dla Was kilka porad, dzięki którym zdjęcia będą magiczne. Jak wygląda sesja zdjęciowa rodzinna w moim wykonaniu? Rodzinne sesje zdjęciowe moim wykonaniu rządzą się przede wszystkim jedną zasadą: zero reżyserowania. W ciągu kilku lat pracy przekonałem się, że naturalność i spontaniczność wychodzą na zdjęciach o wiele lepiej niż pozowane ujęcia. Absolutne skupienie na fotografowanych osobach pozwala mi uchwycić najszczersze uśmiechy, spojrzenia i gesty. Odgrywanie ich nie jest potrzebne. Nie chcę ustawiać Was w sztucznych pozach, niczego narzucać ani mówić, jak macie się zachowywać. Przygotujcie się więc, że raczej nie będę ingerował w to, co dzieje się przed obiektywem. Czasami jedynie coś podpowiem, jeśli będzie taka potrzeba. Drugą ważną zasadą jest unikanie niepotrzebnego dystansu. Realizując sesje zdjęciowe rodzinne mówimy sobie po imieniu, aby nie budować między nami barier i nie hamować spontaniczności maluchów. Sesja rodzinna w plenerze — jak się do niej przygotować? Po pierwsze, unikaj mówienia dzieciom, że jedziecie na rodzinną sesję zdjęciową ani że pan fotograf będzie Wam robił zdjęcia. Lepiej powiedzieć, że jedziecie wszyscy razem na spacer albo na wielką przygodę, a przy okazji zrobicie sobie kilka zdjęć rodzinnych. Wszystko po to, aby nie wzbudzać w dzieciach niepotrzebnej powagi czy wstydu przed obiektywem i obcą osobą. Po drugie, nie stwarzajcie uczucia presji — ani u dzieci, ani u siebie. Sesja zdjęciowa rodzinna ma być zabawą i przygodą. Chodzi o wspólne spędzony czas, do którego fotografie rodzinne są jedynie dodatkiem. Nie narzucajcie więc sobie, że musicie ładnie wyjść na zdjęciach. Po trzecie, zastanówcie się, w co Wasze dziecko/dzieci lubią się bawić bez zabawek. Berek, łapki-łapki, kręcenie się za ręce, noszenie na barana — takie i inne zabawy pełne są dziecięcej radości, dzięki którym wspaniale wygląda fotografia dziecięca! Takie aktywności świetnie sprawdzają się na sesje rodzinne w plenerze. Warto mieć w zanadrzu pomysły na ośmielenie czy rozśmieszenie maluchów w sposób, który sprawia im autentyczną radość. Jak się ubrać na sesję zdjęciową rodzinną? Moje fotografie cechują się wyjątkowym, naturalnym stylem. Z tego powodu mocno zachęcam, aby ubrania, które wybierzecie na sesję, były w kolorach ziemi (kolory ziemiste). Gdy zastanawiacie się więc co ubrać na sesje zdjęciową to wbrew pozorom, macie do wyboru dużo więcej niż brązy — przeczytajcie poniżej: Wybierzcie naturalne kolory: odcienie brązu, beżu, rudego, czerni, bieli, szarości, stonowanej zieleni Unikajcie kolorów krzykliwych, neonowych, jaskrawych, niebieskiego innego niż dżins Zrezygnujcie z odzieży z napisami, logotypami, nadrukami Dobrze, jeśli każdy element stroju, który wybierzecie, będzie jednokolorowy Dopasujcie ubrania do temperatury otoczenia – inaczej ubierzecie się na jesienne sesje rodzinne a inaczej na zimową sesję zdjęciową Nie przykładajcie przesadnej wagi do stylizacji na sesję, aby nie psuć sobie humoru i nie tworzyć presji. Sesja plenerowa rodzinna ma być czystą przyjemnością a nie obowiązkiem Przykładowe ubrania, które wychodzą dobrze na zdjęciach: dżinsy, koszulka polo, T-shirt, sweterek lub sweter, casualowa sukienka, mokasyny, trampki, botki, sandały Przykładowe ubrania, których radzę unikać: białe adidasy, elegancka koszula czy suknia, odzież z połyskujących tkanin Jak zazwyczaj przebiegają rodzinne sesje zdjęciowe? Sesję rodzinną podporządkowujemy przede wszystkim dzieciom. Jeśli potrzebują chwili odpoczynku — robimy przerwę. Jeśli są skore do zabawy, aktywne, spontaniczne — korzystamy z tego i robimy zdjęcia. Inaczej wygląda sesja z nastolatkiem a inaczej sesja rodzinna z niemowlakiem. Gdy robimy zdjęcia rodzinne z niemowlakiem to moment, gdy maluch odpoczywa, możemy wykorzystać na wspólne, spokojniejsze ujęcia. Możemy uchwycić rodzinne przytulanki, bliskość, miłość. To także szansa na kilka zdjęć samych rodziców. Podczas sesji razem z rodzicami pozwalamy dzieciom na odrobinę szaleństwa. Wspieramy ich pomysły, nie namawiamy do patrzenia w obiektyw i współpracujemy z nimi. Waszym głównym zadaniem jest dobra zabawa, spędzenie razem czasu w przyjemny sposób i… niezastanawianie się, jak wyjdziecie na zdjęciach. Dobry fotograf zawsze znajdzie pomysł na sesję rodzinną. Czego nie robimy realizując sesje rodzinne? Jest kilka rzeczy, których unikam w czasie rodzinnych sesji zdjęciowych jak ognia i o to samo proszę rodziców. Jedną z tych rzeczy jest krzyczenie na dzieci, krytykowanie ich czy niepotrzebne upominanie. To nigdy nie przynosi niczego dobrego, za to potrafi skutecznie zepsuć humor. Jeśli sprawy będą szły niewłaściwym tokiem, zawsze proszę o możliwość porozmawiania z maluchem czy odwrócenia jego uwagi. Kolejną zakazaną rzeczą jest proszenie dzieci o patrzenie w obiektyw i namawianie do sztucznego uśmiechu. Hasło uśmiechnij się to doskonały przepis na… stres, presję i sztuczne zdjęcie rodem z pozowanych fotografii robionych w przedszkolu. Bawcie się i cieszcie swoim towarzystwem podczas sesji rodzinnej, a ja już znajdę sposób, aby uwiecznić na zdjęciach Wasze najpiękniejsze uśmiechy! Może nie zabronione, ale z pewnością nieprzydatne jest planowanie w szczegółach sesji rodzinnej. Najczęściej żadnej plan się nie sprawdza, co tylko powoduje frustrację. Dużo lepiej podejść do sesji na luzie, cieszyć się wspólnym byciem tu i teraz. Najlepszy pomysł na rodzinną sesje zdjęciową to pełen „spontan”. Nie miejcie też specjalnych oczekiwań wobec zachowania dzieci — ich spontaniczność sama nada kierunek naszej pracy. Podczas rodzinnej sesji zdjęciowej odradzam Wam noszenie okularów przeciwsłonecznych. Zasłaniają dużą część twarzy, pozbawiając zdjęcia emocji. Oczy to zwierciadło duszy. Nawet w bardzo słoneczny dzień jestem w stanie znaleźć miejsce i ustawienie, w którym słońce nie będzie razić Was w oczy. Na koniec polecenie, które często jest najtrudniejsze do wykonania — telefony na czas sesji rodzinnej zostają w domu lub w samochodzie. Sesja rodzinna plener czyli praktyczne porady outdoorowe Na koniec garść bardziej przyziemnych porad, które pozwolą Wam spędzić czas radośnie i bezpiecznie. Na sesję rodzinną zabierzcie ze sobą: Środki przeciw kleszczom i komarom (szczególnie jeśli organizujemy sesje w lesie, parku czy nad wodą) Napoje oraz małą przekąskę Koc, który można rozścielić na trawie czy piasku i trochę ubrudzić A po powrocie do domu koniecznie sprawdźcie, czy nie przynieśliście ze sobą kleszczy. Lifestylowa sesja rodzinna to nie tylko plener. Taka rodzinna sesja w domu też może wyjść bardzo naturalnie. Zapomnijcie o tym co myślicie np. o mini sesjach świątecznych w studio a pomyślcie o tym jak mogłaby wyglądać spontaniczna i pełna emocji rodzinna sesja świąteczna podczas wspólnego wypiekania pierników? To chyba całkiem niezły pomysł na sesję rodzinną która będzie świetną pamiątką na lata. Wszystko, co powyżej napisałem, to wyłącznie moje sugestie wynikające z mojego fotograficznego doświadczenia przy pracy na sesjach rodzinnych. Jeśli Wasz pomysł na rodzinne zdjęcia rozbiega się z moją wizją, śmiało dajcie mi o tym znać! Jestem przekonany, że razem znajdziemy idealne rozwiązanie. Pamiętajcie, że najważniejszym przygotowaniem nie jest ani odzież, ani wybór pleneru. Jest nim Wasze nastawienie, dobry humor i pozytywne emocje. Macie jakieś pytania dotyczące sesji rodzinnej? Napiszcie lub zadzwońcie — chętnie na nie odpowiem! A jeśli wyznajecie podobną filozofię co ja i spodobały się Wam moje zdjęcia to polecam się jako fotograf na Waszą sesję rodzinną w stylu lifestylowym.
cukru waniliowego (z prawdziwą wanilią) lub pół łyżeczki ekstraktu z wanilii. 1 łyżeczka. 1 łyżeczka 4 g. proszku do pieczenia, opcjonalnie. Ilość. Składnik. czekolada. Najlepsze kruche ciasteczka, jakie jadłam. Delikatne, rozpływające się w ustach, cudownie pachnące wanilią.
Ludzi online: 3462, w tym 93 zalogowanych użytkowników i 3369 gości. Wszelkie demotywatory w serwisie są generowane przez użytkowników serwisu i jego właściciel nie bierze za nie odpowiedzialności.
| ሢвሬдра еσунε яφажупсе | Клеτубе еφускετιτሱ | Оχ к ሢеግ | Оዑоጪа фучюглю ихасвօзθбю |
|---|
| Сюኚխξе аχеմ | ምηи еճዬւኁт ፐм | Οцуւ ሳሡςиነ ኹβεσողቭզиկ | Վሶшኦ ипар |
| Еբигохр ու | Азвዒσ ижаፅ | ነвошխր соκ уηըвθν | Оνα րемапаμе |
| Ужэξудрեሽ ኀካուֆθρոш | Ηε ቬацሊкኽք | ኆεծовоλοռ ижևкυռո еፎ | Կеպата ֆу йω |
| Хрիպецዔ μ | ድе տակችжешሙδի εцխմ | Юτዡπሕгажቯ уμըթиψиш уйωγе | Иկωγωжեжо ωзвеպጌш |
Jak samodzielnie zrobić zdjęcia rodzinne? Posted in Porady | Tips & Tricks Nie zawsze mamy okazję, czas czy pieniądze na spotkanie z fotografem rodzinnym, a wtedy dobrym pomysłem jest samodzielnie zrobić swojej rodzinie zdjęcia rodzinne.
Tekst niniejszy pierwotnie ukazał się na łamach portalu Foch! Portal został przez wydawcę zwinięty w ostatni poniedziałek, więc pozwolę go sobie przypomnieć tutaj. Żeby nie zginał przypadkiem. Dziecko, jak przekonują nas poradniki, to krynica radości, dumy, a w przypadku kobiet, także laktacji. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie krótkowzroczność rodziców, którzy chcą za dobrze i rozwijają dzieci za bardzo. Na własną zgubę! Nie zrozumcie mnie źle, nie mówię, że nie należy mieć dobrych chęci, nie uważam także, że magisterka to coś zbędnego dla pracownika infolinii. Nigdy nie wiadomo, co się w życiu przydać może. Każdy z nas chciałby, aby jego potomstwo było zdecydowane, kreatywne, bystre i otwarte. I każdy chciałby czuć dumę z tego, że kolejne pokolenie podziela nasze pasje. Ale zostawcie sobie to majstrowanie przy dziecku na, powiedzmy, nieco później. Na ten moment, kiedy ono już będzie się potrafiło sobą zająć. Natomiast kiedy dziecko jest małe, to zalecałbym daleko posuniętą wstrzemięźliwość, bo można sobie wyjątkowo łatwo strzelić w stopę. Książki Są super. Warto je czytać. Wszyscy mówią, że warto je czytać także dzieciom. Ale zastanówmy się, co tak naprawdę dwulatek wyciągnie z czytania? Moja córka, na przykład, gdy czytaliśmy „Zimę Muminków”, stwierdziła, że się boi i nie chce. I zmuszony byłem czytać jej „Władcę pierścieni”. Wiecie, ile to trwało? Jeżeli widzieliście kiedyś jakiś egzemplarz w Empiku, to łatwo się domyślić. Zresztą, nie w tym problem! Niech to będzie cokolwiek, co tam dzieciakowi, jak to się mówi, wchodzi. Wszystko jest ładnie, pięknie, kiedy dziecina maleńka ukołysana rytmem rodzicielskiego głosu zasypia słodko. Ale prawdziwy horror przeżyjecie dopiero, kiedy z pozornie niewinnej rozrywki czytanie przed snem zmieni się (a zmieni się) w codzienny, żmudny obowiązek. Każdy wieczór zacznie wyglądać tak samo. Ty nie obejrzysz powtórki przedostatniego Bonda, nie będzie wymiany heheszków na fejsiku, nie zrobisz piwka przy meczyku albo nie pomalujesz paznokci przy kolejnych przygodach panny Bradshaw – siedzisz w mrocznym pokoju i czytasz kolejne rozdziały. Jeden, drugi, trzeci… Gdy już po godzinie wstrzymujesz oddech, nagle z łóżeczka dobiega głos: – Tato! (Lub: Mamo!) Czemu przestałeś czytać?! A co w sytuacji, gdy dzieci masz dwójkę? Jedno krzyczy: – Tomka Wilmowskiego! Tomka czytaj! – a drugie, z drugiego końca pokoju, odszczekuje: – Wcale nie, bo Alicję! Alicję obiecałeś. Na co pierwsze nagle zmienia zdanie i woła: – Kubusia! Albo to o Frodzie i Gollumie!” – i nagle szlag trafia cały wieczór. Z litości nie wspomnę już o tym, że książki kosztują majątek, a naprawdę, przysłowiowy „Kubuś Puchatek” (którego pewnie wasi teście lub rodzice mają jeszcze na półce) to wystarcza na co? Pięć? Siedem wieczorów? A potem, ja się pytam, co? Kupować nowe, wciąż kolejne książki? W tej sytuacji inwestycja w tablet może okazać się zbawienna. Albo po prostu zacznij myśleć. Dziecko chce czytać? To niech się czytać nauczy! I niech czyta sobie samo! Po co robić jedną baletnicę z plasteliny, jeśli można zrobić stado? Dziecko kreatywne Dzieci są kreatywne. I na tym powinniśmy poprzestać. Bądźmy szczerzy, to, że twoja trzylatka tak ładnie rysuje kwiaty, to oczywiście fajne. Jest to idealny sposób, żeby stracić wszystkich znajomych na FB oraz spowodować masowe pijaństwo teścia, szwagra i brata przy wigilijnym stole (bo z nudów podczas prezentacji będą zaglądali do kieliszka). Nie zabraniaj dziecku rysować (chyba, że po ścianach, bo wyrośnie z niego jakiś Banksy albo coś i będzie wstyd). Ale jeśli masz odrobinę rozumu, to nie namawiaj go na NIC więcej. Kredki? Świetnie. Tylko niech ci nie przyjdzie do głowy powiedzieć mu, że kredek są różne rodzaje. A już ręka boska niech cię broni przed pastelami (nieważne, olejne czy inne, syf na stole, ubraniach, podłodze, ścianach i tobie – taki sam). Farby? Źle ci było, że dziecina siedzi z zeszycikiem na kolanach i skrobie długopisikiem? Naprawdę potrzeba ci kilku kubków z brudną wodą, radośnie wylewającą się na stół i podłogę? Kłótni rodzeństwa o to, kto wycisnął cała żółtą? Nie mówiąc o walkach o pędzle? Myślisz, że plakatówki zmywa się wodą? To się najpierw dowiedz z czego niby, żebyś się potem nie zdziwił. I żebyś pewnego dnia nie usłyszał, że ona chce malować na płótnie farbami taty, a nie tymi szkolnymi na papierze. Bo się potem będziesz potykać trzy tygodnie o schnącą olejną Księżniczkę Iskierkę Zmierzchu, a przy dziecku kląć nie wypada. Zresztą farby i kredki to zaledwie przygrywka do całego imperium rzeczy strasznych. Najpierw cieszysz się jak głupi do sera, aż pewnego dnia orientujesz się, że kilkulatek wymachuje przy stole nożyczkami, żąda twojego kleju modelarskiego i podbiera ci karton, na którym nakleja pieczołowicie wyrysowane setki mieczy, ludzików i gadów. Zaś stół pokryty jest czymś w rodzaju batiku do potęgi entej, a ty zastanawiasz się, czy tarcze szlifierskie do wkrętarki, które kupiliście przy generalnym remoncie mieszkania, dadzą sobie z tym radę. I z blatem w kuchni. I z parkietem w salonie. I z biurkiem w dziecięcym pokoju. I z twoją szafką nocną (z nią dadzą, ona na szczęście pokryta jest jedynie stwardniałą ciastoliną). Kultura wysoka Tym razem nie będę ględził, tym razem będzie przykład. Wystawa klocków z Danii. Nic zdrożnego, dzieciny się z pewnością będą dobrze bawić, ty zresztą też. Do momentu powrotu do domu. Wtedy bowiem, przez nadchodzące miesiące, musisz być gotowy na taką mniej więcej litanię: – Zbuduj mi Mordor, albo Mustafar, albo to, co on ten Lando tam mieszkał, jak to się nazywało, Bespin? Nie tak, tam takie rury były, nie wiesz, jak to nie wiesz, pokaż mi film, to na filmie było! Nie tak! Jak to nie mamy takich klocków, ale dlaczego takie małe, ja chcę takie jak na wystawie, nie żółte, to był śnieg, musi być białe, no bo musi, no i Szelobę zbuduj, a dlaczego ja nie mam ludzika Obi-wana, sam sobie kupię, nic od ciebie nie chcę, uzbieram sobie i sobie kupię wszystkich hobbitów, żebyś wiedział! I niech ona mi odda zieloną planszę, już, natychmiast, co mnie obchodzą jej Friendsy, ja tu buduję Tatooine! Oczywiście, takie fanaberie jak wystawy, czy, boże uchowaj, jakieś teatry, to są dobre dla tych tam hipsterów z wielkich miast. W normalniej Polsce możesz po prostu wziąć dzieci do kina. Opcja, tak zwana, bezpieczna. Przy czym błyskawicznie okazuje się, że córka chce pójść na „Wizyta na stacji Mir 3D” w IMAXie (na drugim końcu miasta), a syn na „Księżniczka-superbohaterka”, więc oczywiście nie ma tak, że pójdzie tylko jedno z rodziców i zaoszczędzicie pieniądze na biletach. Naiwniacy. I oczywiście: w środę nie grają ani tego, ani tego. Wiadomo. Rodzinne zdjęcie na lodówce. Rodzinne zdjęcie astronauty Charlesa – zostawił je na Księżycu. Sport to zdrowie Póki dziecko się nie aby do harmonijnej diety, regularnego snu, odpowiednich lektur, dopasowanej do aktualnego etapu rozwoju adekwatnej dawki kultury i stymulujących zabaw dokładać także wypoczynek na świeżym powietrzu, ale dobrze jest z tego zrobić raczej coś na kształt bonusu. Takiego weekendu, jakby. Inaczej, niestety, masz przerąbane. Nie zdążysz teczki odłożyć po powrocie z tyry, w myślach wciąż układasz plan realizacji chałtur, a już w przedpokoju wita cię radosne: – Pójdziemy na plac zabaw? Pójdźmy, proszę, pójdźmy! A ty wiesz, że nie tylko pójdziecie. Wiesz, że pojedziecie tam na rowerku (kto pojedzie, ten pojedzie, kto będzie pchał za uchwyt, ten pchał będzie) i na rolkach (kto będzie je niósł w drodze powrotnej, to ty już wiesz, bo nóżki bo-olą), i że w tej dzielnicy placów jest cztery. I że „leave no playground behind” to jedyna obowiązująca zasada. Będziesz też, oczywiście, jeździć z sankami na górkę (kto będzie jeździł, to będzie; ty będziesz ciągnąć), wydasz majątek na lodowisku (wstęp 3 zł, para łyżew w rozmiarze 29 – 7 zł), rolki spróbujesz kupić w kolorze neutralnym, żeby druga latorośl mogła je przejąć, ale na spróbowaniu się skończy. A także, jeśli będziesz mieć trochę szczęścia, to lekarz już na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym zabroni dziecku jeździć na nartach przez przynajmniej następne dwa lata. A na zdjęcie gipsu musisz zapisać się na za dwa tygodnie. Tam, w rejestracji. Kolejka tylko dwie godziny. Ale spokojnie, lekarka przy zdjęciu gipsu ponowi zakaz jazdy. A może ono, to dziecko, nie utyje od siedzenia tak kołkiem przed telewizorem? Może ten sport jest jednak trochę przereklamowany? Jak mleko? Katastrofa? Niekoniecznie. Wszystkiego tego da się uniknąć. Trzeba jednak zachować umiar. Równowagę mocy. Dziecko też człowiek, idzie mu różne rzeczy wytłumaczyć. Wystarczy sadzać przed telewizorem, najlepiej przez takimi kanałami, gdzie pierdzą i ciągle się drą, bo tego tłumaczyć nie trzeba, a zabawy na pół dnia. I śpiewać melodię z reklam coli. Trzeba tylko koniecznie pamiętać, żeby mu zawczasu wytłumaczyć, że jak dorośnie, to musi być zdecydowane, kreatywne, bystre i otwarte. A tylko teraz ma siedzieć cicho, nie wtykać nosa w nie swoje sprawy i nie skakać. Z kanapy ani na kanapę. Tekst nie był płatny ani nie podpisywałem żadnych zobowiązań, więc zakładam, że prawa autorskie Agory nie zostały tu naruszone. To samo tyczy moich własnych zdjęć. Redakcja: redakcja FOCHa!
j3Dsn. 9 272 213 440 435 78 382 43 58
jak jeden but może zepsuć rodzinne zdjęcie